Wiosna cmyknęła, ale nie powiem, że jej nie zauważyłam. Bardzo zauważyłam. :)
Się sieje, chodzi, pieli, chwaściory wyrywa, pomidory podwiązuje, pogodę zaklina. W nagrodę mam teraz swoje truskawkowe rozpustne wieczory. Idę na zagonek z durszlakiem, zrywam, szypułkuję, płuczę i hopsasa. Takiego smaku nie da się podrobić żadną truskawką z bazarku. :) Kto ma kawałek poletka namawiam, pracy niewiele a potem trzy tygodnie święto narodowe.
Ah i są jeszcze kuleczki. Groszki i pomidory. Wsio na razie zielone. Jedno takie pozostanie, drugie mam nadzieję zdąży zmienić kolor. :) W tym roku nie tylko czerwone, mają być też żółte, w paski i fioletowe.
No i spacery. Rzadziej ale się staramy wybiegać to i owo. Polowanie zza słomki.
Na dziergaloty mało czasu, ale coś dzierguję, pooooowooooooli. Strasznie powoli.
Macham łapką (nie ogonem). ;)